Hellblazer powraca w
znakomitej formie!
Sen, jeden z Nieskończonych, potrzebuje pomocy Johna Constantine’a. Coś
przerażającego zapuściło korzenie w Ameryce i wykorzystuje piasek z sakwy
Sandmana, by narzucić swoją wolę całemu krajowi. Nawet w sprzyjających
okolicznościach rozwiązanie tego problemu byłoby niemal niemożliwe ─ a
tymczasem Constantine jest niemal martwy: jego serce nie bije, a ciało się
rozkłada.
Jakby tego było mało, wraz z przyjaciółką Nat i synem Noahem jest ścigany za
zabójstwo. Jeśli ma spełnić prośbę Sandmana, będzie potrzebował pomocy Aleca
Hollanda, znanego jako Potwór z Bagien. Tylko razem mogą wykorzenić zło, które
od dziesięcioleci zatruwa amerykański sen.
Jeśli Constantine w Ameryce, to chyba tylko w wykonaniu
Azzarello. Poważnie. Tam było odkrywczo, było pomysłowo i mrocznie. Spurirer
zaś sprawia wrażenie, jakby bardziej dostosowywał Johna do realiów uniwersum
Sandmana, w efekcie wszystko wydaje się złagodzone, mniej kontrowersyjne, ale i
mniej poruszające. Pomysłowe? No też mniej. Acz nadal całkiem przyjemnie wykonane,
dość mroczne i dojrzałe. Lżejsze, niż klasyczne serie, miejcie to na uwadze,
ale wiadomo, to rzecz bardziej dla fanów „Sandmana” niż „Hellblazera” i jako
taką należy rozpatrywać.
Konkretna ilość stron przekłada się tu na konkretną ilość
wydarzeń. Jest tu coś z horroru, dużo fantastyki, zwłaszcza dark fantasy, fajnie
wypada wątek z rozkładem Johna, bo takie dokładnie problemów bohaterowi w
sytuacji, w której i tak ma ciężko zawsze jest in plus, a przy okazji całość
dostarcza sporo treści. Jest niekiedy przegadana, to fakt, czasem można by to
było stonować, bo jednak Spurrier nie potrafi tak w kwiecistość, jak Delano, a nawet
u niego czasem to męczyło, ale jednocześnie to nie komiks, który łyknięcie w
godzinę czy dwie, więc poczytać jest co.
A czy jest na co popatrzeć? Tak. Tu nie mam nic do
zarzucenia, bo ilustracje są znakomite, klimatyczne, nastrojowe, realistyczne…
No jest mrok, jest dobre wykonanie, są wizualne fajerwerki, ale w naprawdę
dobrym stylu, a i jest świetne wydanie, niby to tylko strona techniczna,
drobiazg, ale jednak pozwalający się lepiej cieszyć ilustracjami.
W skrócie: doskonale narysowany, nieźle napisany komiks.
Wart uwagi, zwłaszcza jeśli jesteście miłośnikami uniwersum Sandmana. Chociaż i
fani Johna też znajdą tu coś dla siebie.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz