piątek, 10 października 2025

Mordercza pani Shim Jiyoung Kang

 



Kiedy sięgnąłem po "Morderczą Panią Shim", spodziewałem się kryminału albo thrillera z wyrazistą akcją. Tytuł brzmiał jak coś z pogranicza sensacji i noir, więc liczyłem na szybkie tempo i mroczną intrygę. Tymczasem dostałem powieść, która zamiast prostego napięcia serwuje opowieść o desperacji, nierównościach i o tym, jak zwykła kobieta może stać się narzędziem przemocy.

Eunok Shim ma 51 lat. To wdowa, matka dwójki dzieci, kobieta, która w oczach społeczeństwa już właściwie się „skończyła” – nie jest młoda, nie ma kariery, nie ma oparcia w partnerze. Kiedy trafia do agencji „Smile”, która specjalizuje się w „rozwiązywaniu problemów” (a w praktyce – w zabójstwach na zlecenie), jej życie wywraca się do góry nogami. Początkowo miałem problem, by uwierzyć w tę przemianę. Ale Kang pokazuje to stopniowo: małe decyzje, ustępstwa, chwile, kiedy łatwiej udawać, że nic się nie stało. I nagle z „zwykłej pani z sąsiedztwa” staje się kimś, kto potrafi zrobić rzeczy, które normalnie budziłyby odrazę.

To, co mnie zaskoczyło, to ton książki. Spodziewałem się ciężkiego thrillera, a dostałem powieść, która chwilami przypomina czarną komedię. Kang miesza dramat z absurdem – scena, która powinna mrozić krew w żyłach, nagle zyskuje groteskowy wydźwięk. I to działa. Nie pozwala oderwać się od historii, bo wciąż zastanawiasz się: „czy ja właśnie się uśmiechnąłem nad czymś tragicznym?”. Pod tym względem przypomina mi to koreańskie kino – choćby Parasite Bonga – gdzie życie zwykłych ludzi, presja ekonomiczna i absurd codzienności prowadzą do katastrofy.

Najmocniej uderzył mnie wątek syna Shim. On – młody, pełen ideałów, zaczyna pracę w konkurencyjnej agencji. Ona – coraz bardziej pogrąża się w półświatku. To nie jest tylko konflikt rodzinny, ale symbol zderzenia dwóch generacji. On jeszcze wierzy, że można coś osiągnąć uczciwie. Ona już wie, że uczciwość to luksus, na który nie każdy może sobie pozwolić. Czytając ich rozmowy, miałem wrażenie, że to trochę metafora współczesnego świata – młodzi chcą grać czysto, starsi wiedzą, że system jest tak skonstruowany, że i tak ich oszuka. Przyznam, że w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać: co bym zrobił na miejscu Shim? Facet w jej wieku w literaturze zwykle ma inne role – bywa jeszcze „silny”, „dominujący”, „aktywny zawodowo”. A Shim nie ma żadnego z tych przywilejów. I może dlatego ta książka tak uderza – pokazuje, że desperacja nie ma płci. Że każdy, zepchnięty do narożnika, może sięgnąć po rozwiązania, których normalnie by nie rozważał.

I to było dla mnie najmocniejsze: nie moralny szok, tylko pytanie, ile we mnie samym jest takiego potencjału do złamania zasad, gdyby sytuacja tego wymagała. Książkę czyta się szybko. Jest w niej energia, humor, ale i momenty duszne, które sprawiają, że odkłada się ją na chwilę, żeby odetchnąć. Kang nie daje odpocząć, bo miesza lekkie sceny z ciężkimi. Jednym to się spodoba, inni uznają, że jest w tym chaos. Ja jednak kupiłem ten miks – dzięki niemu historia Shim jest mniej przewidywalna. Mordercza Pani Shim nie jest klasycznym thrillerem, jakiego można się spodziewać po tytule. To raczej opowieść o społeczeństwie, o walce o przetrwanie i o tym, że moralność bywa luksusem. Dla czytelnika szukającego tylko „krwawej sensacji” może być za dużo obyczajowości i groteski. Ale jeśli ktoś chce książki, która zadaje pytania i zostaje w głowie długo po ostatniej stronie – to jest to strzał w dziesiątkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mordercza pani Shim Jiyoung Kang

  Kiedy sięgnąłem po "Morderczą Panią Shim", spodziewałem się kryminału albo thrillera z wyrazistą akcją. Tytuł brzmiał jak coś z ...